Archiwum 05 maja 2015


maj 05 2015 wieczór
Komentarze: 0

Wieczór, kładę się na łóżku obok małego księcia, który i tej nocy nie da mi się wyspać. Patrzę na niego i zastanawiam się jak moje życie wygląda, wstaje rano różnie czasami przy dobrych wiatrach o 5, ale najczęściej jest to 4 rano mały książe budzi się by po gaworzyć budzi mnie jego głosik mówiący: agu abu, czasami jestem jeszcze w pół śnie, ale odruchowo podnoszę głowę siadam uśmiecham się do niego i idę robić mleko. W stawiam wodę, czekam, wlewam wsypuje kilka miarek, sprawdzam czy jest dobre, czasami zdąże przed jego płaczem, czasami niestety nie. Zjada swoją porcyjkę, potem czekamy aż się odbije, odkładamy gaworzymy, śpiewam kołysanki myśląc o tym jak bardzo chce mi się jeszcze spać, dochodzi 6 uświadamiam sobie że w sumie wstał już nowy dzień więc nie ma sensu zasypiać, książe w końcu usypia, wstaje wstawiam wodę na kawę, schodzę z psem, gdy wracam moja woda już nie nadaje się do zalania kawy więc włączam ją jeszcze raz, wtedy wstaje księżniczka, i patrzy na mnie i mówi: Mamo co dziś na śniadanie? A wiesz co mi się śniło? A kiedy tata przyjedzie? A byłaś już z psem?

I właśnie wtedy zaczynam się zastanawiać czy potrzebna jest ta kawa, przecież moje ciśnienie już się podniosło już nawet nie jestem senna, odpowiadam na wszystkie pytania z uśmiechem, robię śniadanie towarzysze młodej damie przy nim, w między czasie budzi się mój mały książe, przecież minęły już ponad 2 godziny kiedy ostatni raz jadł, no tak więc zamiast zalać kawę, robie mleko. Rozmawiam cały czas z córką, bo przecież 5 letnie dziecko chce znać odpowiedzi na wszystkie pytania.Karmię księcia, rozmawiam z nim i z nią na raz i zastanawiam się co dziś na obiad, czy pranie już wyschło, czy kolejne trzeba wstawić, jaka będzie pogoda i czy trzeba zrobić zakupy. Nie wspominając, że w między czasie odbiorę tysiąc telefonów od Pań z banków z nową ofertą kredytu, mam już jeden na prawdę nie potrzebuje drugiego. Usypiam księcia szybko lecę wstawić zupę taką jaką je moja córka, bo przecież nie taką jak ja lubię, w między czasie robimy szlaczki, bawimy się w dom, gramy w karty, i zależy co jeszcze wymyśli księżniczka. Czasami bawię się mają księcia na rękach bo przecież nie może ciągle spać, a leżeć i patrzeć w jeden punkt też nie będzie, modlę się żeby zupa była już dobra, bo chce wyjść z domu przejść się na plac zabaw gdziekolwiek gdzie spotkam kogoś dorosłego, by móc chociaż zamienić dwa zdania. Kiedy uda mi się nakarmić dzieci ubrać i wyjść z psem wtedy wychodzę z nimi na spacer. (czasami cały rytuał przerwie listonosz, czy znów Pani mająca super ekstra oferte, wtedy czas leci i spacer jest krótszy bo przecież za 2 i pół godziny książe znów będzie chciał jeść!) Czasami wchodzę na plac i moja mina zrzędnie, nie ma dorosłych! Znów tylko dzieci, siadam i patrzę w niebo księżniczka hasa wniebowzięta po placu, a książe śpi, czasem  się zamyślę wspominając jak fajnie było wyjść czasem bez dzieci. i jak za długo się rozmarze to nagle młody zaczyna płakać, o kurde zapomniałam że czas nie stoi w miejscu, wołam starszą ona protestuje chce zostać, młody nie daje za wygraną płacze coraz mocniej, ani smoczek ani woda nie pomaga. Próbuję grzecznie nie siłą nie krzykiem zmusić księżniczkę do posłuszeństwa. Po kilku długich minutach w końcu udaje mi się wyjść z placu, jakieś 15 minut i będę w domu. wpadam do domu puszczam psa na dół właczam wodę, lecę na dół po gondole, w między czasie robie mleko, lecę po stelaż od wózka, starsze dziecko i psa który akurat wtedy kiedy trzeba się nie słucha, wpadam do domu oczywiście pies obrażony a mały nie daje za wygraną dostaje mleko ucisza się i wtedy nagle księżniczka ma pretensje bo musiała skończyć zabawę i wracać do domu, nie mam sił już a dopiero 17, kończę karmić małego. Robie podwieczorek, ściągam pranie myje podłogę i rzecz jasna bawię się z córką, o  19 nalewam wody do kąpieli księżniczce przygotowuje kolacje jej i księciowi mleko bo zaraz wstanie, rozkładam łóżka. Karmię małego kąpie go potem ubieram, w miedzy czasie starsza przynosi baśnie, czytam,  jest 20 gonie księżniczkę do spania, usypiam małego, zasypia. Dzwonię do męża pytam jak minął dzień i wysłuchuję jak ciężko było w pracy jak zdenerwował go kierownik, czy kolega z pracy słucham pocieszam współczuję, potem opowiadam jak maluchy i nagle zerkam na zegarek i przerywam rozmowę, przecież muszę się wykąpać zanim książe będzie chciał jeść, wtedy lecę pod prysznic. Wychodzę włączam wodę robię mleko karmię go usypiam, i się kłade. Patrzę na niego i myślę jak moje życie wygląda...

Jestem matką, żoną. Czasami bycie żoną i matką zmusza nas do bycia kimś innym, nie do końca sobą...

nieidealna90 : :